Świat jak nigdy dotąd zwraca się obecnie w stronę ruchu zero waste. Jeszcze kilka lat temu mogło nas nawet trochę bawić, że tak poważna instytucja jak Unia Europejska zajmuje się tematem słomek czy plastikowych widelczyków.
Staliśmy się jednak boleśnie świadomi faktu, że tych kilka (ton) widelczyków rocznie w końcu zajmie naszą przestrzeń bytową i zdegraduje środowisko, w którym żyjemy.
W tym roku na terenie całej UE wszedł w życie zakaz wprowadzania na rynek wyżej wymienionych gastronomicznych „gadżetow”, jeszcze 10 lat temu kojarzonych z wygodą, a nawet – higieną. Do końca lipca restauracje mają prawo wyzbywać się zapasów.
Co więc stanie się z gigantycznymi ilościami plastikowych i styropianowych przedmiotów? Skończą na śmietniku historii, rozkładając się przez kolejne setki lat.
Żeby zobrazować to na osi czasu, możemy wspomnieć, że jeśli podczas uczty z okazji koronacji Bolesława Chrobrego możni ówczesnego świata kroiliby dziczyznę plastikowymi nożami, prawdopodobnie nadal spoczywałyby one gdzieś w stercie odpadów. Wymowne, prawda?
„Nie wyrzucaj” sprowadza się więc w dużej mierze do „nie produkuj tego, co posłuży Ci jednokrotnie, a potem stanie się śmieciem”. To zdecydowanie słuszny kierunek.
Co jednak można zrobić, aby ograniczyć gromadzenie się odpadów, w przypadku kategorii rzeczy, których przeznaczeniem jest wielokrotne używanie? Problem dotyczy w dużej mierze przemysłu odzieżowego. Chociaż patrząc na niektóre ubrania z masowej produkcji, aż trudno uwierzyć, że nie przyszyto do nich metki „tylko do pierwszego prania”, umówmy się, iż w założeniu mają nam one posłużyć przez długi czas, nawet przez całe lata. To co zrobić może jednostka to ograniczyć konsumpcję i zwracać uwagę nie tylko na ilość kupowanych rzeczy, ale również na ich jakość.
Wiedziałyście, że każde pranie poliestrowej bluzki uwalnia do wody mikroplastik – nie traktujemy tego w kategoriach odpadów, bo przecież de facto, ubytek jest niewidoczny, a jednak na dłuższą metę, to co wpuszczamy do pralek w wielkim „kręgu życia” trafia do mórz i oceanów. Dlaczego mowa o kręgu? Nie miejmy złudzeń – karma wraca. Podobnie jest z plastikiem. Nie mamy nawet świadomości w jak dużych ilościach spożywamy go wraz z rybami.
Co może zrobić przemysł? Ograniczenie produkcji to jeden aspekt.
Z drugiej strony, nie chodzi też o to, aby wrócić do czasów reglamentacji towarów. Istotne jest więc nie tylko to jak wiele produkujemy, ale również – co robimy z towarem, który już wszedł na rynek. Nieczęsto widzimy sklepy z wyczyszczonymi do zera półkami. Nawet po największej promocji coś pozostaje niesprzedane. Marki luksusowe także obniżają ceny, chcąc poszerzyć krąg odbiorców, ale jednak nie do „desperackiego” poziomu. Niemożliwym jest kupienie Sadlle Bag Diora za 199,90 lub w promocji „3 za 2”.
Co więc przemysł odzieżowy robi z niesprzedanymi towarami?
Na to pytanie niestety odpowiedział nam kilka lat temu dom mody Burberry, oddając w całopalnej ofierze ubrania: buty i dodatki oraz perfumy warte 28,5 mln funtów. Trudno jednak stwierdzić, któremu bożkowi to działanie miało służyć.
W myśl przykazania „nie wyrzucaj” w tym roku we Francji wchodzą w życie przepisy wyczekiwane, jak niewiele aktów prawnych.
Zakaz wyrzucania niesprzedanych ubrań obejmie sklepy sieciowe, butiki i nie tylko dosłowne składowanie odzieży na wysypiskach, ale także akcje takie jak palenie cieszących się mniejszym powodzeniem kolekcji.
Można powiedzieć, choć to być może niefortunne w tym kontekście określenie, że Francuzi upieką dwie pieczenie na jednym ogniu.
To co nie zostanie sprzedane ma być ponownie przetworzone lub oddane na cele dobroczynne. Jak wyliczyli eksperci, zyska na tym nie tylko środowisko – oszczędności mają sięgać 650 milionów euro.
Wydaje się, że w przypadku marek luksusowych zdecydowanie częściej zostanie wybrane recyklingowanie – będą one prawdopodobnie za wszelką cenę bronić ekskluzywności swoich produktów, na którą składa się także ich ograniczona dostępność. Powtórne przetwarzanie w modzie ma się jednak coraz lepiej – warto sprawdzić chociażby ofertę polskich marek takich jak NAGO, które proponują między innymi recyklingowany kaszmir, nieustępujący jakością temu „z pierwszego tłoczenia”.
W historii świata znaczonej kolejnymi wysypiskami doszliśmy do momentu, kiedy nie ma już czasu i miejsca na zastanawianie się „czy warto”, „czy to się opłaca finansowo”.
Działania takie jakie podjęły francuskie władze są dla nas szansą na przerwanie błędnego koła konsumpcji. Koła, którym niestety ludzkość toczy się po równi pochyłej.
Tekst: Anna Górska-Micorek