Gdyby nie tak słabo zaprojektowane karty wyborcze to nie byłoby tylu nieważnych głosów, ludzie nie wystawali przed okienkiem pocztowym czekając na pomoc urzędniczki w wypełnieniu pozornie prostego kwitka na list polecony. Kto to w ogóle zaprojektował? I czy ktoś się kiedyś na tym w ogóle zastanawiał?
Owszem. Marcin Wicha.
Z zawodu jest rysownikiem, grafikiem, autorem książek dla dzieci. Projektuje okładki czasopism, plakaty i znaki graficzne. Temat designu zna więc „na wylot” i przez pryzmat spotkań z nim przeprowadza czytelnika przez swoje życie. Robi to humorystycznie, ale też dosadnie szczerze, bo na pewno wie o nim więcej niż przeciętny przytoczony przez autora Jan Byk, który ma szczęście, bo z tak krótkim imieniem i nazwiskiem zmieści się w tym nieszczęsnym kwitku na list polecony.
Autor posługuje się humorem, stosuje krótkie zdania stąd jego eseje czyta się lekko i szybko. I choć anegdot nie brakuje, to jednak przestaje kochać design. Prezentuje nieco inne spojrzenie na otaczające nas rzeczy: skłania do zastanowienia jak duże mają znaczenie w naszym życiu a jak mało je doceniamy.
Polubiłam jego humor, ten czarny też. Okazuje się, że całkiem sporo uwagi można poświecić na zaprojektowanie urny z prochami i banalnym przedmiotom dnia codziennego. Wicha swoje krótkie eseje poświęca na początek temu, co ma w swoim domu – półce, ścianie, stołowi czy –produkowanym w latach siedemdziesiątych – drewnianym chodakom. Hit przemysłu obuwniczego i….. przyczyna konfliktów z sąsiadami. Na szczęście sytuację załagodziły plastikowe Crocsy.
Przedmioty – mają moc.
Design – brzmi dumnie. I jest wszędzie!
Pracując w agencji reklamowej przekonał się, że to nie tylko sztuka, moda i idealne piękno.
DESIGN (…) cel, zamiar, zamysł – przytacza słownikową definicję, by za chwilę udowodnić, że worki z cementem stojące na placach budów są jego częścią. Kojarzone z zamiarem zrobienia czegoś, intencją zbudowania, stoją tam w jakimś określonym celu.
Spostrzegawcze oko i przenikliwe spojrzenie na świat autora daje się zauważyć nawet, gdy pisze o ołówku z grafitem cienkim jak włos, o bezsensowności istnienia plastikowego „jojo”, klockach Lego, pierwszym McDonaldzie czy Mieszankach Wedlowskich.
Próbuje nam powiedzieć, że DESIGN to rzeczy zaprojektowane nie tylko po to, aby były estetyczne, ale również praktyczne. Przytaczając zastosowania różnych przedmiotów jak wspomniane „jojo” udowadnia, że funkcjonalność i wygląd nie zawsze idą w parze. A samo posiadanie rzeczy, ich wygląd niestety stały się dla ludzi wyznacznikiem sukcesu, komfortu i spełnienia.
Momentami sprowadza czytelnika na ziemię pokazując, że nie zawsze nasze wybory są kwestią naszego gustu, a efektem pewnego porządku świata i narzuconego stylu, bo Oszukiwanie jest jednym z wiecznych zadań architektury i designu. Daleko nie musimy szukać przykładów: E-booki udające papier. Koperty oznaczające e-mail. Elektroniczne teczki, skrzynki, kosze na śmieci.
Wicha zdobywa czytelnika humorem, ironią i szczerością, choć chyba samemu nie jest mu śmiechu bo jak mówi: Tęskni za tęsknotą. Za znaczeniem, które przypisywałem kiedyś słowu dizajn. Za wiarą w przedmioty.
Warto przeczytać tą pozycję, bo prezentuje spojrzenie na cały modny temat designu z innej perspektywy. Marcin Wicha sięga często do tego co działo się w czasach PRL-u, jak wyglądało życie przedmiotów w tamtych czasach i życie ludzi z przedmiotami. Dla mnie wiele aspektów było ciekawostką.
Wszystkim, którzy chcieliby sięgnąć po książkę spoza kręgu tych tradycyjnych traktujących o designie – mocno polecam!
Recenzja: Katarzyna Fronczyk