Agnieszka Witońska-Pakulska jest specjalistką w swoim fachu. O prawie i modzie wie niemal wszystko. Mamy przyjemność dzielić się z Wami tajnikami jej pracy, a także szczyptą prywatności o niej i jej modowych zauroczeniach. Razem z Agnieszką ujawniamy jakimi prawami rządzi się moda.
Mamy odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania każdej fanki mody.
Twój zawód jest w Polsce dosyć niespotykany. Czy dużo osób jest zaskoczonych, że zajmujesz się taką formą prawa i zarazem mody?
Niestety nadal tak. Często spotykam się z zarzutem, że nie ma czegoś takiego jak “prawo mody“, bo to przecież nie jest odrębna dziedzina prawa i nie ma ustawy o prawie mody. Tymczasem ja zawsze podkreślam, że prawnik modowy, to osoba, która oprócz świetnej znajomości prawa rozumie specyfikę tej branży. Uważam, że prawnik musi rozumieć branże, w których działają jego klienci.
Kiedy po raz pierwszy poczułaś, że czujesz się najlepiej, kiedy otacza Cię moda?
Nigdy wcześniej się nad tym nie zastawiałam, ale wydaje mi się, że tak w pełni doświadczyłam fascynacji modą na kursie w Nowym Yorku, podczas Fashion Law Bootcamp na Fashion Law Institute, Fordham University.
Ten klimat Nowego Jorku, pracowni krawieckich i osób pracujących w markach modowych, o których wcześniej tylko czytałam w gazetach spowodował, że ten świat mody stał się dla mnie bardziej rzeczywisty.
Co w Twojej pracy sprawia Ci największą przyjemność?
Praca z kreatywnymi ludźmi. Uwielbiam pracować przy różnego rodzaju kampaniach czy akcjach marketingowych, zobaczyć efekt końcowy tego, nad czym za kulisami pracowało się przez dłuższy czas. Świadomość, że dzięki mojej pracy wszystko przebiegło bez zakłóceń jest ogromnie przyjemna. Napędza mnie.
Masz za sobą sytuacje/współprace, które najbardziej zapadły Ci w pamięć?
Tak, najbardziej zapadła mi w pamięć współpraca z Anną Banaczek założycielką i projektantką marki Zaquad. Do dziś współpracujemy i mam do Ani i jej marki ogromny sentyment, bo Ania przyszła do mnie jak tylko zakładała markę. Jej zaangażowanie i profesjonalne podejście do każdego aspektu prowadzenia własnej marki było imponujące.
Które marki śledzisz? Masz swoją ulubioną?
Nie mam jednej ulubionej marki. Śledzę dużo polskich i zagranicznych brandów, staram się być na bieżąco. Natomiast marka, której styl jest mi najbliższy to Dior. Cenię też projekty Victorii Beckham.
W wielu markach są produkty albo kolekcje, które mnie szczerze zachwycają: uwielbiam torbę Celine Luggage Bag, buty Manolo Blahnik i pokazy Jeremy Scotta zarówno te Moschino, jak i dla jego własnej marki.
Czy istnieje wymarzona osoba lub marka, z którą chętnie nawiązałbyś współpracę?
Mam ich kilka. Ale wybaczcie, nie mogę zdradzić.
Podzielisz się z nami odpowiedziami na nurtujące nas od dawna pytania z pogranicza prawa i mody?
Oczywiście.
Co zrobić, kiedy kupiłyśmy perfumy w ciemno, sugerując się pozytywnymi opiniami, jednak zapach nie przypadł nam do gustu? Czy takie perfumy możemy zwrócić?
To zależy, gdzie dokonaliśmy zakupu. Jeśli stacjonarnie to możliwość zwrotu, wymiany zależy od polityki danego sklepu. Jeśli natomiast zakup dokonany był w sklepie internetowym to mamy 14 dni, licząc od dnia otrzymania perfum, na zwrot bez podawania przyczyn. Co istotne, do dokonania zwrotu nie jest potrzebne ani oryginalne opakowanie ani paragon. Od prawa do odstąpienia od umowy ustawa o prawach konsumenta, przewiduje trzynaście wyjątków. Punkt piąty art. 38 ustawy o prawach konsumenta, przewiduje, że prawo do odstąpienia nie przysługuje, jeśli przedmiotem świadczenia jest rzecz dostarczana w zapieczętowanym opakowaniu, której po otwarciu opakowania nie można zwrócić ze względu na ochronę zdrowia lub ze względów higienicznych, jeżeli opakowanie zostało otwarte po dostarczeniu.
Moim zdaniem ten wyjątek nie dotyczy jednak perfum i nawet jeśli perfumy będą doręczone w zapieczętowanym opakowaniu tj. w ofoliowanym pudełku, to ich otwarcie i nawet wypróbowanie nie będzie wpływało niekorzystanie na zdrowie i nie będzie niekorzystne ze względów higienicznych. W związku z powyższym, w mojej ocenie perfumy zakupione w sklepie internetowym można zwrócić. Należy jednak pamiętać, że w razie zniszczenia czy przekroczenia uprawnienia do sprawdzenia towaru, klient będzie ponosił odpowiedzialność względem sprzedawcy za zmniejszenie wartości rzeczy, co jednak nie wpływa na prawo do dokonania zwrotu towaru.
Kupiłyśmy sukienkę. Wygląda zjawiskowo, zarówno na wieszaku jak i na nas. Mamy jednak wątpliwości, że materiał z jakiego jest wykonana nie zgadza się z informacjami na metce. Czy możemy to jakoś sprawdzić? Jak zareklamować taki produkt i czy jest to możliwe?
W takim przypadku możemy złożyć reklamację i np. prosić o potwierdzenie składu sukienki. Jednak, jeśli chciałybyśmy mieć pewność w tym zakresie to należałoby dokonać „badania” na własną rękę i po potwierdzeniu wadliwości informacji o składzie złożyć reklamację wraz z dowodem prawdziwego składu.
Kwestia oznaczania składu wyrobów włókienniczych jest szczegółowo uregulowana przepisami prawa.
Konsument może również zgłosić zastrzeżenia w zakresie składu (a tak naprawdę wątpliwości co do rzetelności informacji o składzie surowcowym podawanym przez danego przedsiębiorcę) do wojewódzkich inspektoratów Inspekcji Handlowej.
Jak wybrnąć z sytuacji, kiedy pół roku temu wydałyśmy fortunę na wymarzone buty, które po kilku miesiącach nadają się do reklamacji, a my w euforii pozbyłyśmy się paragonu i nie posiadamy dowodu zakupu,?
Do złożenia reklamacji nie jest potrzebny paragon. Ponieważ często spotykam się z niedowierzaniem w tej kwestii. To pozwolę sobie zacytować informację zamieszczoną na stronie prowadzonej przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zgodnie z którą: „Paragon fiskalny nie jest konieczny do zareklamowania produktu. Niemniej trzeba pamiętać, że znacznie ułatwia złożenie reklamacji. Paragon to jeden z wielu dowodów nabycia rzeczy w danym sklepie i w danej cenie. Inne to: świadkowie, wydruki z karty płatniczej czy kredytowej, e-maile. Sprzedawca nie może uzależniać przyjęcia reklamacji od dostarczenia paragonu fiskalnego.” – https://prawakonsumenta.uokik.gov.pl/reklamacje/rekojmia/
Czy marka, która bazuje na autorskim fasonie innej firmy, może nanieść nieznaczne poprawki, doszyć kilka detali i potraktować produkt jak własne dzieło? Gdzie jest granica przekraczania praw, a gdzie inspiracja/własna interpretacja?
Granica między inspiracją, a naruszeniem czyiś praw jest bardzo cienka. Nie ma natomiast w przepisach prawa wyznaczonej żadnej ilości zmian, które należy wprowadzić, aby uniknąć zarzutu naruszenia czyiś praw.
Istota problemu sprowadza się do tego czy wykorzystane zostaną elementy twórcze. Dlatego tak istotne jest to, aby za każdym razem analizować dany przypadek odrębnie i dokładnie. Należy w każdej tego rodzaju sprawie zastanowić się, czy pierwotny projekt ma elementy twórcze i jeśli tak, to czy one zostały powielone w tym drugim projekcie.
Choć określenie granic pomiędzy opracowanie, a inspiracją ma kapitalne znaczenie, to – jak to często w prawie bywa – jest niezwykle trudne i niejednoznaczne. W zasadzie ciężko jest sformułować ogólny wniosek, czy test, który dawałby jednoznaczną odpowiedź na pytanie: gdzie kończy się inspiracja, a zaczyna opracowanie?
Pomocne, w tym zakresie, może być stwierdzenie Sądu Najwyższego wyrażone w uzasadnieniu wyroku z dnia 10 maja 1963 roku (sygn. akt. II CR 128/63), według którego „Jeżeli twórczość autora została tylko pobudzona przez cudze dzieło, ale nie przejmuje on do swego utworu ani treści, ani formy dzieła cudzego, to mamy wtedy do czynienia z twórczością samodzielną, o której wspomina art. 3 §4 […].” (obecny art. 2 ust. 4 p. aut.).
Zgodnie z art. 2 ust.4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, „za opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem”.
Dokonanie tego rozgraniczenia w modzie jest dodatkowo utrudnione przez istnienie trendów. Często bowiem podobieństwo wynika właśnie z powielenia nie elementów twórczych, a ogólnego trendu.
Kupujemy T-shirt z nadrukowanym obrazem autorstwa Fridy Khalo. Czy to oznacza, że marka posiada prawa do wykorzystywania dzieła w swoich projektach?
Tak. Zgodnie z art. 36 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, autorskie prawa majątkowe gasną z upływem lat siedemdziesięciu od śmierci twórcy. Frida Khalo zmarła 13 lipca 1954 roku, a zatem od śmierci minęło dopiero 67 lat.
Natomiast po upływie 70 lat utwory wchodzą do tzw. domeny publicznej i można je rozpowszechniać bez konieczności uzyskiwania zgody, z tym, że należy pamiętać o dobrach osobistych, które przez konkretne wykorzystanie mogą zostać naruszone. Takim dobrem osobistym, może być np. kult pamięci osoby zmarłej.
Wyobraźmy sobie, że wiele słyszałyśmy o danej marce. Skuszeni wizerunkiem kupujemy produkt i cierpliwie czekamy, aż dojdzie do nas prosto z Bali. Liczyłyśmy, że nareszcie będziemy mogły obcować z projektem od lokalnego twórcy, jednak jak się okazuje produkt ma metkę Made in China. Rozczarowanie…I co dalej?
Przy zakupach online możemy taki produkt zwrócić bez podawania żadnej przyczyny. Niestety w przypadku opisu pochodzenia towaru nakłada się na siebie kilka kwestii od strony prawnej, po pierwsze miejsce produkcji elementów, z których zrobiony jest dany produkt, a miejsce produkcji z punktu widzenia prawa celnego.
Natomiast kapitalne znaczenie ma to, aby opisy na stronie danej marki, nie wprowadzały klientów w błąd. Jeśli chodzi o polski rynek mody, to można zaobserwować tendencję do precyzyjnego wskazywania nie tylko samego miejsca szycia odzieży, ale również wskazywanie miejsca pochodzenia tkanin, dzianin, z których odzież jest wykonana.
Dobrym przykładem „dwoistości” oznaczeń jest informacja na iPhone’ach – „Designed in California, manufactured in China”.
Dziękujemy za wskazówki. A na koniec, tak z kobiecej ciekawości: Jaką formę relaksu po dniu pełnym modowo-prawniczych wrażeń wybierasz najchętniej?
Aktualnie, zdecydowanie Netflix.
Ulubiony cytat?
Agnieszka Witońska-Pakulska
Radca prawny, kierownik działu własności intelektualnej w Pakulski, Kilarski i Wspólnicy, specjalizuje się w prawie własności intelektualnej, w tym w szczególności prawie autorskim, znakach towarowych oraz zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Jest członek ECTA- European Communities Trade Mark Association oraz INTA – International Trademark Association
Wykształcenie prawnicze zdobyła na Wydziale Prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W trakcie studiów ukończyła Szkołę Prawa Amerykańskiego na tym samym wydziale, a po odbytej aplikacji i zdanym egzaminie radcowskim Fashion Law Bootcamp na Fashion Law Institute, Fordham University w Nowym Yorku oraz studia podyplomowe na kierunku Zarządzanie w sektorach mody.
Swoją wiedzą dzieli się na www.flcatwalk.pl
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie do Agnieszki na Instagramie: @agnieszkawitonskapakulska_flc, chętnie udzieli informacji.