Boże Narodzenie to święto głęboko zakorzenione w polskiej tradycji. Przywykliśmy do tego, jak obchodzone jest we współczesności, jednak bylibyście zaskoczeni, jak wyglądało praktykowanie świąt w dawnych latach. Tak dawnych, że z trudem sięgamy pamięcią tak daleko wstecz.
Na szczęście tym razem, jak gwiazdka z nieba spada nam Marcin Przybysz (Executive chef restauracji Epoka), pasjonat dawnych ksiąg kucharskich, który dzieli się z nami wigilijnymi ciekawostkami.
Na świątecznym stole
Niektórzy wolą spędzać je w samotności, inni w sposób alternatywny i daleki od przesiadywania przy suto zastawionym stole.
Każdy ma własną interpretację świąt, wywodzącą się z osobliwych tradycji rodzinnych. Niektórzy silnie przywiązali się do wigilijnych dwunastu potraw: smażonego karpia, półmisków śledzi, makowców, pasztetów z żurawiną, barszczu z uszkami i pierogów, spożywanych w świeżej mgiełce zapachu obieranych mandarynek.
Zazwyczaj właśnie tak postrzegamy klasyczne, polskie święta spędzane w radosnym gronie najbliższych.
Warto wiedzieć, że nie zawsze to tak wyglądało, a więc jak było kiedyś?
Huczne obchody, które są dziś wielu z nas szczególnie bliskie, rozpoczęły się w Polsce stosunkowo niedawno.
W dawnych lata w Wigilię jedzono zupę migdałową, bądź rybną, zaś na świątecznych stołach (w pozostałe dni) królowała potrawa o osobliwej nazwie “okrasa z gęsi”, która jak się okazuje nie miała nic wspólnego z gęsią, ani też ze skwarkami, a była niczym innym, jak…tatarem!
Karp nie był rybą przewodnią, królowało wiele innych rodzajów. Popularną potrawę wigilijną stanowił sztokfisz, czyli suszony dorsz, bogaci zajadali się także jarmużem z glazurowanymi cukrem kasztanami.
Spodziewalibyście się takich rarytasów?
Tradycje ewoluują, także te w świątecznym menu. Mamy nadzieję, że zainspirowaliśmy Was kulinarnie.
Zastanawiamy się, jak wyglądać będą świąteczne dania przyszłości i mamy głęboką nadzieję, że najpiękniejsze i najsmaczniejsze tradycje naszej kultury będą kontynuowane.